Korzyści i refleksje po służeniu na kursie medytacji Vipassana
Powróciłem z kolejnego kursu medytacja Vipassana, a konkretnie ze służenia na 8 dniowym kursie Satipatthana Sutta.
Każdy taki wyjazd jest dla mnie głębokim przeżyciem. Wracam bogaty o nowe doświadczenia dotyczące natury umysłu i ciała.
Sposób w jaki praktykuję zostaje poddany dogłębnej weryfikacji. Pojawiają się przemyślenia i refleksje, które prowadzą do drobnych zmian - udoskonaleń.
Ten kurs różnił się pod pewnym względem od pozostałych na których służyłem. Miałem funkcję kierownika kursu, wiązało się to z pewną odpowiedzialnością. Dostałem jasne wskazania, żeby nie wchodzić zbyt głęboko we własne procesy. Najważniejsze jest moje dobre samopoczucie, a utrzymanie go może być trudne gdy w wyniku medytacji Vipassana na powierzchnię wypływają uwarunkowania umysłu, silne emocje czy stany mentalne.
A więc miałem tak praktykować, żeby mieć zrównoważony umysł, być wypoczęty i uważny aby wiedzieć co się dzieje dokoła mnie, aby zdawać sobie czy ktoś nie potrzebuje jakiejś pomocy.
Do tej pory zawsze miałem parcie na własne procesy, nawet na kursach na których służyłem. Teraz nie mogłem sobie na to pozwolić, zbyt duża odpowiedzialność na mnie ciążyła.
Przyjąłem, że moim głównym celem będzie utrzymywanie zrównoważonego umysłu na najwyższym możliwym dla mnie poziomie i indukowanie w sobie radości, tak, żeby uśmiech często gościł na twarzy.
Takie podejście zmieniło sposób w jaki praktykowałem. Wyzbyłem się oczekiwań i rozpocząłem praktykę świadomego oddechu i czystej obserwacji tego co się pojawiało .
Gdy umysł był zamglony i rozkojarzony to obserwowałem ten stan wciąż powracając do oddechu.
Gdy umysł był skoncentrowany i występował proces uwalniania sankhar - uwarunkowań, to obserwowałem to wstrzymując się od ingerencji.
Gdy umysł planował, obmyślał to akceptowałem to i powracałem do oddechu.
Gdy odczuwałem zwątpienie, niechęć lub zmęczenie to również to akceptowałem, wiedząc, że i te stany przeminął.
Siadając na poduszce medytacyjnej brałem to co było, nie wybrzydzałem i nie szukałem czegoś innego.
Vipassana - doświadczanie to co jest a nie tego co by się chciało aby było.
Okazało się, że takie lekkie podejście do praktyki przyniosło mi dużo spokoju, radości i głębokich doświadczeń.
Był to bez wątpienia jeden z najbardziej stabilnych kursów. Coś niesamowitego i wartościowego. Wewnętrzna stabilność niezależna od okoliczności - coś co chciałbym przenieść do codzienności.
Tym razem nie miałem czasu, żeby robić notatki i wyłapywać złote myśli 😆 ale coś wartościowego zostało w mojej głowie.
Doświadczone mądrości
Właściwe podejście do medytacji
Entuzjazm i radość z możliwości praktykowania, uśmiech do przeciwności i uwarunkowanego umysłu. Dystans do sztywności, niech to będzie zabawa, radość. Przecież sam decyduję jakie mam podejście do tego co robię.
Z takim nastawieniem podchodziłem do sesji medytacyjnych i ogólnie całego pobytu w ośrodku medytacyjnym. Staram się utrzymać takie podejście i w domu, to dużo ułatwia.
Czysta obserwacja bez oczekiwań i poszukiwań - postawa pełna akceptacji
Monitoruję czy umysł nie wytworzył sobie jakiegoś celu. To jest bardzo ważne, bo gdy pojawia się jakiś cel, jakieś pragnienie, to medytacja zaczyna być trudna i nieprzyjemna, zamienia się w walkę z samym sobą.
Sprawdzam stan umysłu i jego intencje jak tylko zauważę, że coś się robi trudno, spada entuzjazm i motywacja. Również przed rozpoczęciem praktyki upewniam się, że nie mam jakiś zbędnych celów pod nosem.
Choroba to okazja do rozwoju
Złapałem infekcje i miałem wspaniałą okazję, aby przyjrzeć się chorobie w głębszym stanie świadomości. Zauważyłem jak ważne jest wsłuchiwanie się w ciało. Jak skupienie się na doznaniach fizycznych wspomaga proces uzdrawiania. Zauważyłem, że umysł co rusz interpretuje to co się dzieje i napina - nie akceptuje stanu osłabienia i związanych z nim nieprzyjemnych doznań. Za każdym razem gdy to zauważałem to intencjonalnie rozluźniałem ciało i poprzez uśmiech i obserwację z dystansem pozwalałem aby umysłu puścił to co chwycił.
To niesamowite, zauważyłem, że choroba stała się głębokim procesem oczyszczającym ciało z napięć i zanieczyszczeń i umysł z uwarunkowań. Szybko zrozumiałem, że to było coś bardzo wartościowego i w naturalny sposób zacząłem odczuwać wdzięczność za tą chorobę.
Potęga myślącego umysłu
To już wcześniej zauważyłem, teraz pogłębiłem zrozumienie. Oczyszczony umysł i głęboki stan świadomości są jak żyzna gleba. Każda myśl jest nasionkiem, które może szybko urosnąć. Podczas kursu miałem kilka sytuacji, które na początku odebrałem jako niewłaściwe, jako błędy. Umysł gdy chwycił się takiej interpretacji to rozdmuchiwał sytuację to miana pożaru. Zdawałem sobie sprawę, że nic wielkiego się nie dzieje, że to umysł nad interpretuje i szuka uwagi... dzięki temu nie wpadałem w zasadzki. Obserwowałem jak pojawiają się zaczepliwe myśli. Na początku co chwilę, później rzadziej, aż przemijały bo ostatecznie, kolejnego dnia nie miały już żadnej realnej wartości, umysł nie miał interesu, żeby je przypominać.
A więc nie ma czym się przejmować i zamartwiać, cokolwiek to jest to i tak przeminie.
Silne pragnienie by się rozwijać
Nie ma nic w złego w pragnieniu by się wyzwolić z cierpienia, by podążać drogą Buddy. Jest to w porządku o ile motywuje do medytacji bez zbędnego napinania się.
Ja mam natomiast tendencję to zbytniego przykładanie się do pracy, do medytacji. Do zbyt dużego obciążania się. Na kursie byłem mocno zrównoważony i zbalansowany i zauważyłem, że takie podejście jest skuteczniejsze i dużo przyjemniejsze.
Rozumiejąc to przemyślałem różne sytuacje w swoim życiu, to jak postępuję i czym się kieruję w pokrewnych sprawach. Uświadomiłem sobie, że ciśnienie na rozwój, na procesowanie się pociąga za sobą wiele niekorzystnych dla mnie decyzji. Chodzi o przyjmowanie przeróżnego rodzaju wspomagaczy medytacyjnych, syntetycznych i roślinnych substancji zmieniających świadomość 😊 ale też i nadmierną suplementację.
Postanowiłem, że zrobię przerwę do końca roku i poświęcę się w pełni praktyce medytacji Vipassana. Będę pracować nad rozwojem i utrzymaniem zrównoważonego umysłu i zbalansowanej praktyki w codziennym życiu.
Motywacja do ciągłości praktyki
Obserwując jak z dnia na dzień wzrastała we mnie świadomość ciała i umysłu. Jak w parze z tym wzrastał spokój i wewnętrzna radość, po raz kolejny zdałem sobie sprawę jak wielki potencjał jest ukryty w człowieku. Jak dużo jeszcze we mnie drzemie. Niczego z zewnątrz mi nie trzeba. Tu chodzi o samoobserwację i odejmowanie, usuwanie opinie, błędnych wierzeń, zbędnych napięć.
Sama Vipassana, czysta obserwacja tego co jest... najpotężniejsza praktyka z jaką się spotkałem w swoim życiu.
Wzbudziłem w sobie wielką ochotę by praktykować więcej niż dotychczas, żarliwie, gorliwie i z uśmiechem na ustach 😍
Obym był szczęśliwy i czerpał radość Życia.
Oby wszystkie istoty mogły praktykować czystą Dhammę.
Obyśmy wszyscy doświadczali spełnienia i Miłości.
❤️